Dzisiaj w obiegu publicznym jest mnóstwo mitów, które pogłębiają niezrozumienie problematyki granatowej policji. Jednym z nich jest to, że formacja, która miała w nazwie określenie „polnische”, była polska – wyjaśniał historyk dr Maciej Korkuć podczas dyskusji wokół publikacji dot. policji granatowej w Generalnym Gubernatorstwie, która odbyła się w warszawskim Przystanku Historia Centrum Edukacyjnym IPN.
Jak wskazał prowadzący spotkanie dr Marcin Przegiętka z Biura Badań Historycznych IPN, we współczesnej historiografii można zauważyć wzrost zainteresowania badaczy okresem okupacji niemieckiej, stosunkami polsko-żydowskimi, także policją granatową. Nowa publikacja IPN dotycząca działalności policji granatowej oraz losów policjantów jako grupy zawodowej, wpisuje się w ten trend badawczy.
Maciej Korkuć z Instytutu Pamięci Narodowej w Krakowie podkreślił, że badając policję granatową, musimy pamiętać, że mamy do czynienia z obywatelami polskimi: „Pamiętajmy, że policja sama w sobie nie jest strukturą samoistną, ale jest narzędziem funkcjonowania państwa. Nie da się tego oderwać od pojęcia państwa, któremu ta policja ma służyć, z tego wynikają logiczne konsekwencje”.
W normalnych warunkach, jak w przypadku polskiej policji przedwojennej, obowiązki obywatelskie i służbowe uzupełniały się, były czymś naturalnym. Jednak sytuacja, w której znaleźli się policjanci służący w przedwojennej policji, a pod przymusem powołani do służby w policji stworzonej przez Niemców w grudniu 1939 r., nie była sytuacją normalną. „Była to służba, w której dochodziło do kolizji powinności służbowych i obywatelskich. Często w literaturze pojawia się powtarzany zupełnie bez uzasadnienia pogląd, że władze RP na uchodźstwie wyraziły zgodę na funkcjonowanie tej policji. Taki akt nie miał jednak miejsca. Czym innym jest zrozumienie sytuacji, w której z przymusu znaleźli się obywatele polscy, a czym innym jest akceptowanie tej formacji” – zaznaczył historyk.
Podziemne władze RP oczekiwały od policjantów zachowania przyzwoitości i niepodejmowania działań, które przeczyły powinnościom obywatelskim. W pewnym momencie rozpoczęto nabór ochotniczy, a ochotnicy świadomie dokonywali aktu sprzeniewierzenia się obowiązkom obywatelskim. „Jeśli granatowy policjant był gorliwym wykonawcą rozkazów niemieckich, szybko znajdował się w kolizji z obowiązkami obywatela RP. Natomiast jeśli wbrew nakazom służbowym działał na rzecz niepodległości Polski lub prześladowanej ludności, stawał w kolizji z obowiązkami służbowymi. Jest to ciekawe zagadnienie pod względem badawczym” – powiedział historyk.
Jak ocenił Korkuć, dzisiaj w obiegu publicznym można zauważyć mnóstwo mitów, które pogłębiają niezrozumienie tej problematyki. „Jednym z nich jest to, że formacja, która miała w nazwie określenie +polnische+, była polska. Oczywiście państwo totalitarne kierowało się własnymi zasadami i gdybyśmy chcieli się zastanowić, co Niemcy chcieli tym osiągnąć, to myślę, że chcieli osiągnąć to samo, co w przypadku policji żydowskiej w gettach – to, że te formacje są rasowo gorsze niż formacje złożone z Niemców” – wskazał.
Natomiast dr Tomasz Domański z Delegatury IPN w Kielcach przedstawił źródła historyczne dotyczące granatowej policji. „Baza źródłowa jest duża, ale różnego rodzaju” – wskazał. Zachowały się tylko szczątkowe akta komend powiatowych czy poszczególnych posterunków. Natomiast wiele o policji granatowej mówią akta procesów sądowych, które odbyły się na podstawie tzw. sierpniówki, czyli dekretu komunistycznego PWKN z 31 sierpnia 1944 r. „o wymiarze kary dla faszystowsko-hitlerowskich zbrodniarzy winnych zabójstw i znęcania się nad ludnością cywilną i jeńcami oraz dla zdrajców Narodu Polskiego”.
Dysponujemy również aktami komisji rehabilitacyjnej dla byłych funkcjonariuszy, która tuż po wojnie prowadziła kilka tysięcy postępowań. Duże znaczenie mają także akta gminne z czasów okupacji. Ważne informacje zawierają też dokumenty polskiego podziemia. Dla określenia postaw policji granatowej w stosunku do ludności żydowskiej znaczenie ma spuścizna zachowana w archiwum Żydowskiego Instytutu Historycznego, w Yad Vashem czy w Muzeum Holokaustu w Waszyngtonie, czyli relacje ocalałych Żydów.
Domański odniósł się również do perspektyw badawczych. Jak zauważył, nie mamy żadnej monografii regionalnej czy portretu zbiorowego policjantów granatowych, a także nie mamy publikacji, która rzetelnie mogłaby wykazać działania – zarówno te przestępcze, jak i pozytywne. „Nie mając badań cząstkowych, popada się w pewne uogólnienia, które są w kontrze do materiału źródłowego” – ocenił.
Także dr hab. Edyta Majcher-Ociesa z Uniwersytetu Jana Kochanowskiego w Kielcach wskazała, że nie jest dobrze, iż do dziś nie powstała żadna książka opisująca granatową policję w danym miejscu od początku działalności do jej końca. „Przy takiej publikacji mielibyśmy szansę wyłapać ewolucję zachowania wśród policjantów” – powiedziała.
Badaczka wskazała także, że do badań należałoby również wykorzystać wspomnienia policjantów i ich rodzin. Jak powiedziała, „warto przyjrzeć się temu, jak rodziny patrzyły, jakie one posiadały informacje. Konfrontując je z tzw. sierpniówkami, można wyłapać różnice w sposobie śmierci policjanta, który został zabity podczas przesłuchania, albo w dacie jego śmierci lub czasu służby. Te różnice są, a rodziny są w stanie pokazać, co się nie zgadza w dokumentacji archiwalnej”.
Publikacja „Policja granatowa w Generalnym Gubernatorstwie w latach 1939–1945” pod redakcją Tomasza Domańskiego i Edyty Majcher-Ociesy ukazała się nakładem Instytutu Pamięci Narodowej.
Anna Kruszyńska (PAP)
akr/ skp /