W świetlicy ośrodka szkoleniowego w Audley End w Wielkiej Brytanii na wiszącej na ścianie mapie Polski wypisano słowa „Wywalcz Jej wolność lub zgiń”. Było to motto i przesłanie wszystkich tych, którzy zdecydowali się zostawić wygodne życie z dala od dramatów okupowanej ojczyzny i rzucili się w wir walki, w której mogli tylko zwyciężyć albo zginąć.
„Choć jestem Żydówką, kocham Ciebie tak samo jak Twe rodaczki. Kocham Polskę i jej mieszkańców, gdyż nauczyłam się uważać Ją za moją drugą Ojczyznę” – czytamy w jednym z listów skierowanych przez społeczność żydowską do marszałka Józefa Piłsudskiego. Zbiór tekstów rzuca wiele światła na stosunek społeczności żydowskiej do jednego z twórców niepodległej Polski.
Leżące na Podolu, w przedwojennych granicach II Rzeczypospolitej, Zaleszczyki do dziś wywołują uśmiech na twarzach nie tylko wielbicieli Kresów. Ten modny przed wojną kurort, który odwiedzały chętnie ówczesne elity, ale też zwykli zjadacze chleba, zapisał się w pamięci Polaków jako kraina miodem i mlekiem płynąca. Letników przyciągały tam niemal śródziemnomorski klimat, piękne plaże, pensjonaty, restauracje, czyli to, co mogło sprzyjać odpoczynkowi. Poza tym w regionie świetnie udawały się zbiory winogron i innych rzadko spotykanych na większości naszych terenów warzyw i owoców, co podwyższało jeszcze walory miejscowości.
Historia Powstania Warszawskiego to historia tysięcy różnych bohaterów. Bohaterami książki Michała Tomasza Wójciuka są energetycy stołecznej Elektrowni. 1 sierpnia 1944 r. zorganizowali brawurowy szturm na zakłady, dzięki którym Warszawa podczas Powstania czerpała prąd.
Z czarno-białego zdjęcia patrzy na nas uśmiechnięta dziewczyna. Ma na sobie lekką sukienkę w delikatne kwiaty, włosy przewiązane wstążką. Kucnęła, przytrzymując się gałęzi krzaków. Gdybyśmy nie wiedzieli, kim była i czym się w tym czasie zajmowała w obozie izolacyjnym dla dzieci – Polen Jugendverwahrlager der Sicherheitspolizei in Litzmannstadt, czyli w Prewencyjnym Obozie Policji Bezpieczeństwa dla Młodzieży Polskiej w Łodzi – moglibyśmy uznać, że Eugenia Pol to sympatyczna, młoda kobieta, która cieszy się z nadchodzącej wiosny.
Istnieje dość powszechne przekonanie, że Niemcy rozliczyli się ze zbrodni swoich przodków, że wnuki zapytały dziadków, co robili podczas II wojny światowej, a oni przyznali się do winy nie tylko uczestniczenia w okrucieństwach narodowego socjalizmu, ale i do winy zaniechania, odwracania głowy od krzywd wyrządzanych Żydom i podbitym narodom.
Stare domki kempingowe, z których ścian odchodzi resztka farby. Zarośnięte krzakami budynki stołówek, w których murach wciąż tkwi zapach przypalonego mleka, serwowanego w wazach i nazywanego zupą mleczną. Zardzewiałe huśtawki, które w każdej chwili mogą się urwać. Pełne dziur drewniane pomosty, po których lepiej już nie wchodzić do jeziora, i przycumowane na zawsze do pala, skrzypiące rowerki wodne. Marcin Wojdak w swojej książce „Ostatni turnus. Pocztówki z wczasów w PRL-u” zabiera nas w podróż po miejscach, w których przed laty Polacy spędzali wakacje.
Podczas Powstania Warszawskiego artyści, którzy byli w strukturach AK, stawali dzielnie na barykadach, walcząc z wrogiem. Pozostali kryli się z ludnością cywilną w piwnicach, usiłując przetrwać w ten sposób niemieckie ataki. Niezależnie od tego, gdzie znajdowali się w trakcie oblężenia miasta, większość z nich wykorzystała swój talent, by nieść pociechę innym, występując na zaimprowizowanych scenach, przygotowując programy z piosenkami, i to zarówno z przedwojennymi, jak i okupacyjnymi czy powstańczymi.
To było jedno z tych wydarzeń, które odmieniły losy II wojny światowej. Nie bez powodu w końcu bitwa o Midway nazywana jest najważniejszą bitwą morską XX wieku i początkiem końca Cesarstwa Japonii. Na jej temat powiedziano i napisano tak wiele, że pewnie trudno spojrzeć na nią z odkrywczej perspektywy. Jeśli dodać do tego jeszcze chociażby wielki, amerykański przebój kinowy z 1976 r., to okaże się, że starcie amerykańsko-japońskie na Pacyfiku jest jednym z bardziej rozpoznawalnych wydarzeń w historii wojen w ogóle.