„Każda władza chciała odcisnąć znaczenie w tej przestrzeni. Były to różne strategie. Od symbolicznego podboju, przez legitymizowanie określonego systemu, po bardziej złożone praktyki, np. chęć wpływania na mieszkańców za pomocą odpowiedniej organizacji przestrzennej. Nad miastem dominowały cebulaste kopuły cerkwi”. Te słowa Filipa Burna co prawda odnoszą się do Warszawy w ogóle, jednak idealnie pasują także do placu noszącego obecnie nazwę Piłsudskiego.
„Mit Iwana narodził się w trakcie wojny. Był wytworem Sowinformbiura, wojennych pieśni i poezji oraz opowieści, które ludzie uwielbiali czytać. Nawet żołnierze czasem wyobrażali sobie samych siebie jako romantycznych ochotników, bohaterów, którzy będą walczyć za ojczyznę. Prawdziwa walka odbiegała od ideału, ale drewniany żołnierz propagandystów był pożyteczną figurą, na którą można się było powoływać przed konkretną operacją i później, kiedy ci, którzy przeżyli, musieli walczyć z wyczerpaniem i szokiem” – czytamy.
Trzytomowy wybór korespondencji Jerzego Giedroycia z historykami i świadkami historii w latach 1946–2000, jakiego dokonali naukowcy Uniwersytetu Łódzkiego, pokazuje, że słynny redaktor paryskiej „Kultury” m.in. dzięki wspaniałemu władaniu sztuką epistolografii prowadził własną politykę historyczną i długo przed powstaniem internetu czy wynalezieniem smartfonu był mistrzem networkingu.
Ks. Roman Kotlarz brał udział w manifestacjach 25 czerwca 1976 r., a następnie w kilku kazaniach upomniał się o osoby represjonowane po tych wydarzeniach. W rezultacie sam stał się ofiarą bezprawnych działań ze strony PRL-owskiego aparatu represji zakończonych jego śmiercią 18 sierpnia 1976 r. Do dziś jest jednym z symboli Czerwca ’76.
„Był dzieckiem o miernej kondycji fizycznej: miał słaby wzrok, lekko zezował, utykał na krótszą nogę. Z biegiem lat brak ruchu i nadmierny apetyt spowodowały otyłość. Od dzieciństwa upodobał sobie przebywanie w zaciszu domowym i ciche zajęcia, przede wszystkim czytanie” – wymienia Magdalena Dziadek.
„Na przestrzeni wieków budowla, która znajdowała się pomiędzy rozległym placem a ogrodem, wiele razy zmieniała właścicieli, swój wygląd, a także nazwy. (…) I chociaż pałac Saski nie istnieje, to w ostatnich latach jest obiektem zainteresowań wielu środowisk i wciąż wzbudza wiele emocji” – czytamy.
„Podobno zdarzyło się to w Watykanie podczas kolacji z Janem Pawłem II. Przy stole, wśród innych gości z Polski, siedział ksiądz Józef Tischner. Rozmowa meandrowała, jednak w pewnym momencie zeszła na temat tego, czy Tischner mógł, czy nie mógł zostać prymasem. Po śmierci kardynała Stefana Wyszyńskiego rzeczywiście mówiło się, że jego nazwisko jest „na liście”, a potem okazało się, że nie była to tylko plotka. Ostatecznie wybór padł na innego kandydata. Kiedy przy posiłku zaczęto się spierać, czy Tischner nie byłby lepszy na tym stanowisku, sam zainteresowany milczał. W końcu papież zwrócił się bezpośrednio do niego: +Pamiętasz, Józiu, kto był prymasem Niemiec w czasach Hegla? Ty masz być Heglem+” – czytamy.
"Więcej we mnie próżności niż ambicji" – mówił o sobie Konstanty Kot Jeleński, intelektualista, krytyk literacki, człowiek wielkiego literackiego talentu, który nie napisał żadnej książki. Kot był przyjacielem artystów i artystą życia - pisze Anna Arno w opublikowanej właśnie biografii Jeleńskiego.