40. rocznicę powstania Solidarności Walczącej uczczono w poniedziałek w Kielcach. „Organizacja założona przez mojego ojca odwoływała się do polskiego umiłowania wolności, nigdy nie poszła na żadne kompromisy i nie godziła się na targowanie granicami wolności” – napisał w liście do uczestników uroczystości premier Mateusz Morawiecki.
Ludzi Solidarności Walczącej łączył antykomunizm i wizja wolnego i demokratycznego państwa; organizacja stawiała na kreatywność i samodzielność jej członków – napisał na Facebooku premier Mateusz Morawiecki w 40. rocznicę powstania SW.
Solidarność Walcząca wydobywała z ludzi to, co najlepsze; nie było w niej ludzi osobno od myślenia i od robienia; ten, co był od robienia, miał też myśleć, a ten, co był od myślenia, miał też robić, to cementowało organizację, budowało jej spójność – mówił premier Mateusz Morawiecki we Wrocławiu podczas obchodów 40. rocznicy powstania SW.
Prezes IPN Karol Nawrocki w imieniu prezydenta Andrzeja Dudy wręczył w sobotę Krzyże Wolności i Solidarności działaczkom opozycji antykomunistycznej więzionym w czasie stanu wojennego. Na murze więzienia mokotowskiego odsłonięto tablicę upamiętniającą kobiety więzione przez reżim.
40 lat temu, 3 czerwca 1982 r., w Warszawie zginął Emil Barchański. Okoliczności śmierci chorego na astmę oskrzelową 16-latka wskazują, że został on zamordowany przez SB, która upozorowała utonięcie w Wiśle. Barchański jest uważany za najmłodszą ofiarę stanu wojennego.
Prezentacje rocznicowych publikacji, wręczenie odznaczeń państwowych, złożenie kwiatów na grobach działaczy – to elementy obchodów 40-lecia Solidarności Walczącej. W czwartek we Wrocławiu zainaugurowano jubileusz tej powstałej w stanie wojennym organizacji.
Młode życie Piotra Majchrzaka jest jedną z wielu ofiar złożonych w XX w. na ołtarzu ojczyzny – napisał premier Mateusz Morawiecki w liście odczytanym podczas uroczystości z okazji 40. rocznicy śmierci najmłodszej poznańskiej ofiary stanu wojennego. 19-letni Piotr Majchrzak zmarł 18 maja 1982 r., najpewniej pobity przez ZOMO.
Historia śmiertelnego pobicia Grzegorza Przemyka obrazuje wszystko to, co najgorsze w PRL. To nie tylko tragiczna śmierć 18-letniego maturzysty. To także opowieść o dramacie niewinnych sanitariuszy, wszechwładzy bezpieki oraz haniebnej kampanii prasowych oszczerstw.
40 lat temu – 14 maja 1983 r. – zmarł Grzegorz Przemyk, dziewiętnastoletni warszawski maturzysta, dwa dni wcześniej skatowany przez funkcjonariuszy milicji na komisariacie przy ulicy Jezuickiej. Nie był to jedyny tego rodzaju przypadek w latach 80., ale z pewnością był najgłośniejszy. Trudno się dziwić, że spowodował spory odzew społeczny.