"Nigdy nie miałem wyrzutów sumienia" - wspomina Lucjan Wiśniewski "Sęp", jeden z ostatnich żyjących likwidatorów z AK, którzy wykonywali wyroki na zdrajcach i konfidentach wydane przez Polskie Państwo Podziemne, w rozmowie z Emilem Maratem i Michałem Wójcikiem w książce "Ptaki drapieżne".
Lucjan „Sęp” Wiśniewski to jeden z ostatnich żyjących likwidatorów z Armii Krajowej, żołnierz elitarnego “Wapiennika” - oddziału specjalnego 993/W kontrwywiadu AK, który w latach okupacji wykonywał wyroki śmierci wydane przez Polskie Państwo Podziemne. Brał udział w ponad 60 egzekucjach zdrajców i konfidentów, pierwszej dokonał, gdy miał zaledwie 17 lat. W rozmowie z Emilem Maratem i Michałem Wójcikiem „Sęp” opowiada o swoich wojennych przeżyciach, o tym, jak on i jego nastoletni koledzy z oddziału wykonywali wyroki podziemnych WSS-ów, czyli Wojskowych Sądów Specjalnych.
Kolega "Sępa" z oddziału, Ryszard Bielański opisywał go po latach tak: „Szczuplutki, grzeczniutki, z czerwoną buzią. Wyglądał chłopięco, jakby mamusia kazała mu się grzecznie bawić, nie zbrudziwszy ubrania”. Ten wygląd to jedna z przyczyn jego skuteczności – nie wyglądał na bezlitosnego egzekutora, nie wzbudzał podejrzeń. "Sęp" nosił za duże spodnie na szelkach, które w razie zamieszania czy łapanki podciągał uruchamiając sprytny mechanizm przesuwający ukrytą broń na górę pleców.
Lucjan „Sęp” Wiśniewski to jeden z ostatnich żyjących likwidatorów z Armii Krajowej, żołnierz elitarnego “Wapiennika” - oddziału specjalnego 993/W kontrwywiadu AK, który w latach okupacji wykonywał wyroki śmierci wydane przez Polskie Państwo Podziemne. Brał udział w ponad 60 egzekucjach zdrajców i konfidentów, pierwszej dokonał, gdy miał zaledwie 17 lat.
Czwórka likwidatorów w 993/W, nazywanych pieszczotliwie "Ptaszkami"- pseudonimy brali z atlasu ornitologicznego - z którymi "Sęp" pracował aż do wybuchu Powstania Warszawskiego to "Gil" - Ryszard Duplicki, "Puchacz" - Zygmunt Szadokierski, "Jur I" - Jerzy Pajdziński oraz "Kobuz" - Stanisław Salacha. Najstarszy z nich miał około 20 lat. Lucjan Wiśniewski w momencie wybuchu wojny miał niecałe 15 lat, wówczas był najmłodszy w oddziale, teraz jest jednym z ostatnich żyjących jego członków.
Wiśniewski i jego koledzy wywodzili się ze środowiska robotników mieszkających na Boernowie. Do konspiracji trafił przypadkowo - ojciec jednego z przyjaciół remontował piec w domu, gdzie wynajmował pokój ich przyszły dowódca w 993/W - Tadeusz Towarnicki „De Vran”, późniejszy „Naprawa”. To on zwerbował kilku chłopaków, 15-, 16-latków, do partyzantki, a potem do oddziału wykonawców wyroków.
To oni przeprowadzili kilka ze słynnych akcji likwidacyjnych AK jak "Za Kotarą" (likwidacja Józefa Staszauera "Astona", w której zginęło 11 osób, także przypadkowych), zasadzka na Ernsta Durrfelda, likwidacja Ludwika Kalksteina i jego szwagra Świerczewskiego, którzy przyczynili się do aresztowania generała Grota Roweckiego, zamach na Mychajło Pochotowkę, polowanie na Maryniuka, czyli znanego z okrucieństwa dowódcę Kripo w Pruszkowie. Ustalenie z całą pewnością, że ktoś współpracuje z gestapo bywało często długotrwałe i pracochłonne. Komendant oddziału miał prawo wydania rozkazu prewencyjnej likwidacji, przed wyrokiem. W wielu wypadkach młodzi egzekutorzy nie mieli pewności, że strzelają do osoby naprawdę winnej.
"Naszym paliwem była nienawiść do Niemców", "to była wielka satysfakcja egzekwować od Niemców zapłatę za ich zbrodnie" - wspomina Wiśniewski. Przyznaje, że niełatwo było na początku strzelać do ludzi na ulicy, ale też mówi: "Nabiera się wprawy. Wprawy technicznej. Pod tym względem akcje, choć przygotowane, były rutynowe. Wielu już dziś nie pamiętam, skleiły mi się w jeden ciąg. Często nie odróżniam jednej od drugiej". "Nigdy nie miałem wyrzutów sumienia" - dodaje.
Wątpliwości moralne budzi również historia otrucia wysłannika Polskiego Rządu na Uchodźstwie. Rozkaz udziału w likwidacji Józefa Retingera otrzymała "Teresa" koleżanka "Sępa" z 993/W. Wyznała to wiele lat po wojnie, a jej słowa podzieliły kombatanckie środowisko: większość żołnierzy uznała za niedopuszczalne stosowanie trucizny, w dodatku wobec wysłannika z Londynu, tylko dlatego, że prawdopodobnie miał inne poglądy polityczne niż zleceniodawcy jego likwidacji. "Sęp" uważa, że wersja przedstawiona przez "Teresę" jest nieprawdziwa, ale przyznaje też, że młodzi ludzie z oddziału likwidatorów mogli być wplątywani w różne niejasne porachunki pomiędzy dowódcami, a także w rozgrywki polityczne. Podczas okupacji na własną rękę nie sposób było zweryfikować prawdy, chłopcy czuli się żołnierzami i chcieli wykonywać rozkazy, a nie sprawdzać, czy są sprawiedliwe.
W "Ptakach drapieżnych" opisane zostały też powstańcze przeżycia „Sępa”, który przeszedł przez Wolę, Stare Miasto, stamtąd do Kampinosu, gdzie wziął udział w tragicznie dla powstańców zakończonej bitwie pod Jaktorowem. Jako aneks do książki załączono niepublikowane dotąd fragmenty wspomnień jednego z przełożonych "Sępa" - "Porawy", czyli Stefana Matuszczyka.
Emil Marat - dziennikarz, pisarz, Michał Wójcik – historyk, dziennikarz są laureatami Nagrody Historycznej „Polityki” za książkę "Made in Poland"– wywiad z legendarnym żołnierzem Kedywu Stanisławem Likiernikiem. "Ptaki drapieżne" ukazały się nakładem wydawnictwa Znak. (PAP)
aszw/ dym/